In vitro przyczyną inwalidztwa

            Prowadząc rozmowy z różnymi ludźmi – często legitymującymi się wyższym wykształcenie - nt. sztucznego zapłodnienia in vitro z przykrością zauważam, że wielu z nich nie przekonują argumenty Kościoła natury etyczno-moralnej. Wrażenie to potęguje fakt, że są to osoby wierzące i praktykujące. A jednak mimo tego nie rozumieją one, dlaczego Kościół – w ich mniemaniu – odmawia niepłodnym parom prawa do szczęścia, jakim jest posiadanie własnego potomstwa.

Gdzie szukać przyczyn negowania lub przynajmniej pewnego niedowierzania argumentom, które formułuje Kościół odnośnie technik in vitro? Z całą pewnością najwięcej zamieszania i zakłamania wprowadzają w tej dziedzinie liberalnie nastawione media, które in vitro przedstawiają, jako jedyne możliwe remedium na problem niepłodności. Ale… być może, że i same argumenty etyczno-moralne są przedstawiane przez Kościół w sposób „ciężkostrawny” dla niezaznajomionego z tematem przeciętnego wiernego? Inną przyczyną jest zakorzeniony w świadomości wielu ludzi stereotyp Kościoła, który zawsze i na wszystko jest na „nie”. Może więc warto argumenty etyczno-moralne sprowadzić z wyżyn dyskusji toczonych pomiędzy etykami czy moralistami i ukazać realne zagrożenia jakie niesie ze sobą stosowanie wspomnianych technik dla zdrowia dzieci poczętych przy ich zastosowaniu, a tym samym dla zdrowia przyszłych pokoleń. Może wtedy przynajmniej nieliczni zrozumieją, że jeśli Kościół czemuś się sprzeciwia czy wręcz zakazuje, to nie czyni tego aby człowiekowi zamknąć drogę do szczecią – którym w tym przypadku jest dziecko – ale, że ma na uwadze przyszłe konsekwencje czynu, który określa niemoralnym.

Problem in vitro, a ściślej ujmując refundacja tego typu technik przez NFZ stał się również – między innymi – przedmiotem obietnic przedwyborczych niektórych kandydatów na urząd Prezydenta RP w ostatnich wyborach. Grając na emocjach wyborców składali oni daleko idące obietnice nie zdając sobie chyba do końca sprawy z tego, jakie mogą być konsekwencje ich obietnic (jeśli zostaną one dotrzymane) dla zdrowia przyszłych pokoleń i całego narodu. Może rządzący naszym krajem choć raz będą mądrzy przed szkodą i posłuchają argumentów nie tylko Kościoła, ale przede wszystkim autorytetów medycznych, którym zależy na prawdziwym leczeniu problemu niepłodności, a nie na „produkcji” inwalidów na szkle laboratoryjnym. Jakie to są argumenty?

 

Przerwać zmowę milczenia

Na podstawie badań naukowych przeprowadzonych w USA, Australii i krajach Europy Zachodniej (np. W. Brytania czy Francja) udowodniono, że dzieci z probówki dwukrotnie częściej niż dzieci poczęte naturalnie cierpią na różnego rodzaju wady wrodzone, często rodzą się ze zniekształconym układem rozrodczym, a tym samym tak jak ich rodzice są niepłodne[1]. Naukowcy badający ten problem zszokowani swoim odkryciem zarzucili klinikom oferującym zabiegi sztucznego zapłodnienia zmowę milczenia i ukrywanie prawdy o zagrożeniach, jakie tego typu techniki ze sobą niosą, czyniąc to z chęci zysku, gdyż jak wiadomo jest to nader intratny biznes[2].

W kontekst ten wpisuje się również wystąpienie w rosyjskiej Dumie Państwowej w 2009 r. wiceprzewodniczącego Rosyjskiej Akademii Nauk Medycznych prof. Aleksandra Baranowa. Uczony ten pełni jednocześnie funkcję głównego pediatry Federacji Rosyjskiej. W swoim referacie sprzeciwił się on dofinansowywaniu przez państwo techniki in vitro, jako metody leczenia niepłodności. Jako uzasadnienie swojego stanowiska podał to że, stosowanie tej metody jest szkodliwe tak dla „dzieci z probówki” jak i dla samej matki. „Obecnie – mówił prof. Baranow - pojawiło się dużo «dzieci z probówki». Lekarze położnicy wymogli na władzach dotacje na zabiegi in vitro, argumentując, że pomogą one rozwiązać problem kryzysu demograficznego. Nic podobnego.” Powołując się na statystyki światowe podkreślił, że przy stosowaniu metody in vitro wzrasta ryzyko urodzin dzieci z wadami. W Rosji, 75% „dzieci z probówki” rodzi się inwalidami. W dalszej części swojego przedłożenia apelował: „jeśli wydajemy pieniądze na in vitro, to od razu powinniśmy szykować pieniądze na opiekę nad inwalidami urodzonymi dzięki tej metodzie”. Według jego słów nie dość, że państwo zainwestowało pieniądze na stosowanie tej metody, to jest ona praktykowana w sposób niekontrolowany, przez wielu lekarzy w gabinetach prywatnych. „Światowa Organizacja Zdrowia nie rekomenduje stosowania metody in vitro. Oczywiście zabronić nikomu tego nie możemy, ale popierając jej praktykowanie finansowo, państwo popełnia błąd. Jeżeli wiemy, jakie są skutki uboczne stosowania tej metody, powinniśmy o nich informować. Metoda ta szkodzi również zdrowiu matki" - dodał Aleksander Baranow[3].

Jak widać są to argumenty ściśle medyczne i to formułowane przez wysokiej klasy specjalistów, których raczej trudno posądzić o sympatyzowanie z Kościołem katolickim i popieranie Jego stereotypowego „nie”. Przyjrzyjmy się teraz bliżej wspomnianym wyżej wadom wrodzonym i chorobom, na które narażone są dzieci poczęte metodą in vitro.

 

Wady wrodzone „dzieci z probówki”

Badania przeprowadzone w Australii na grupie 4 tys. dzieci urodzonych między 1993 a 1997 r. wykazały, że wśród dzieci poczętych w sposób naturalny tylko 4,2% jest obciążonych wadami wrodzonymi, natomiast wśród dzieci poczętych in vitro liczba ta wzrasta ponad dwukrotnie i wynosi 9%. Wykazano również, że w tej samej grupie kontrolnej procent dzieci obciążonych więcej niż jedną wadą wrodzoną wynosi 0,5%, natomiast wśród dzieci poczętych in vitro 1,6%. Nadto szeroko zakrojona analiza przeprowadzona na podstawie 25 wcześniejszych badań zebranych z różnych krajów świata wykazała, że ryzyko urodzenia się dziecka z wadą wrodzoną wzrasta po sztucznym zapłodnieniu (w stosunku do zapłodnienia w sposób naturalny) średnio 30-40%[4].

U dzieci poczętych metodą sztucznego zapłodnienia, jak wykazali holenderscy naukowcy z Uniwersyteckiego Centrum Medycznego w Amsterdamie, wzrasta także ryzyko zachorowania na siatkówczaka - rzadki nowotwór oka. Oceniają oni, że dzieci te są od 5 do 7 razy bardziej narażone na retinoblastomę - raka siatkówki. Nowotwór ten, grożący utratą wzroku, ujawnia się w wieku niemowlęcym i wczesnodziecięcym i daje charakterystyczny u chorych objaw "kociego oka" - źrenica nie jest, jak zwykle, czarna, ale daje białawy odblask[5].

Innym problemem jest tzw. syndrom Beckwitha-Wiedemanna. Występowanie tego zespołu (charakteryzującego się nieprawidłowościami chromosonalnymi, prowadzącymi do powstawania guzów u dzieci) jest 9 razy częstsze u „dzieci z probówki” niż u dzieci poczętych w sposób naturalny. Według innych badaczy - 4,6 raza. Jest to bardzo rzadki, genetycznie uwarunkowany zespół wad wrodzonych, objawiający się m. in.: przepukliną pępowinową, przerostem języka, nadmiernym wzrostem[6].

Kolejną wadą wrodzoną występującą u „dzieci z probówki” jest zespół Angelmana dający objawy neurologiczne, m.in. upośledzenie umysłowe czy padaczkę. Dzieci dotknięte tym zespołem wykonu­ją charakterystyczne ruchy przy­pominające marionetkę, cierpią na niekontrolowane napady śmie­chu, a 30 proc. z nich nie mówi[7].

Badacze zajmujący się ryzykiem neuro-ortopedycznych wad u dzieci poczętych in vitro stwierdzili występowanie tych wad u 0,89% dzieci poczętych w wyniku in vitro w porównaniu do 0,32% dzieci poczętych w naturalny sposób. U dzieci tych występują ciężkie, wrodzone wady serca – 2 razy częściej, rozszczepy wargi i podniebienia – 2-4 razy częściej, zarośnięcie odbytu – 5-7 razy, zarośnięcie przełyku – 4-5 razy częściej. I wiele innych wad, które ujawniają się w późniejszym życiu dziecka. W wyniku tych wad u dzieci tych w ciągu pięciu pierwszych lat życia wykonuje się dwukrotnie więcej zabiegów operacyjnych niż u dzieci poczętych zgodnie z naturą. W związku z tym także i nakłady finansowe są proporcjonalnie większe[8].

W opinii amerykańskich naukowców z Comell University, wady genetyczne „dzieci z probówki” są wywołane działaniem leków wykorzy­stywanych do stymulacji jajeczkowania oraz ułatwiających implantację dzieci w organizmie kobiety. Poważne uszko­dzenia mogą być również spowodowane przez mikrośrodowisko, w którym żyją embriony przed wprowadzeniem do łona kobiety, oraz przechowywanie ich w ciekłym azocie. Dojrzewanie komórek jajowych poza organizmem matki, a następnie rozwój zarodka in vitro od 5 do 6 dni (a niekiedy nawet do 8 dni) w hodowli laboratoryjnej, wywołuje często niekorzystne zmiany w procesach fizjologicznych, o czym świadczy fakt, że tylko w kilkunastu procentach metoda ta jest skuteczna, czyli dochodzi do urodzenia dziecka.

 

Inne problemy i schorzenia

Sztuczne zapłodnienie in vitro obarczone jest 2,6-krotnym wzrostem ryzyka urodzenia się dziecka z niedowagą urodzeniową (w przypadku ciąży pojedynczej, w przypadku mnogiej to ryzyko wzrasta bardziej). Stwierdzono, że ryzyko to wzrasta 1,8 raza, zaś ryzyko urodzenia dziecka z bardzo niską masą urodzeniowa wzrasta 2,7 raza. W USA naukowcy zajmujący się rozwojem dzieci po zapłodnieniu in vitro stwierdzili, że - w grupie przebadanych dzieci - masa urodzeniowa bliźniaków po in vitro wynosiła średnio 1476 g, a po naturalnym poczęciu 2009 g. Inni badacze zajmujący się procentowym udziałem dzieci z bardzo niską oraz niską masą urodzeniowa ciała wśród dzieci poczętych in vitro stwierdzili, że procent ten wynosi odpowiednio 7,9 oraz 34,2 w stosunku do 3,9 oraz 23,9 w grupie kontrolnej[9].

Kolejnym problemem jest wcześniactwo. Amerykańscy badacze zajmujący się tym zagadnieniem stwierdzili, że ciąża powstała w wyniku in vitro, trwała średnio 30 tygodni, podczas gdy naturalnie rozpoczęte ciąże trwały 33,5 tygodnia. Analizując 15 niezależnych badań naukowych stwierdzili 2-krotny wzrost ryzyka przedwczesnego porodu u dzieci poczętych in vitro. Wyniki te pokrywają się z rezultatami badań osiągniętych przez inny zespól badaczy, który także udowodnił ponad 2-krotny wzrost ryzyka przedwczesnego porodu (8,8% przedwczesnych porodów w grupie dzieci poczętych in vitro w porównaniu z 4,1% w grupie kontrolnej)[10].

Dowiedziono również, że dzieci urodzone w wyniku procedury in vitro mają o 60% większe ryzyko wystąpienia u nich mózgowego porażenia dziecięcego niż dzieci poczęte w sposób naturalny. Ryzyko to wzrasta o kolejne 230%, gdy przy in vitro stosowana jest procedura zamrażania embrionów[11].

Nadto Nyirati, Orvos, Bartfai i Kovacs – naukowcy z Nebraski – udowodnili, że rozwój fizyczny dzieci poczętych w wyniku procedury in vitro jest do 2. roku życia gorszy niż u dzieci poczętych w naturalny sposób. PDI (Physical Developmental lndex), wskaźnik użyty przez badaczy z Nebraski do oceny rozwoju fizycznego 2-letnich bliźniaków poczętych in vitro wyniósł 85, podczas gdy dla dzieci poczętych naturalnie 99,8. Także w późniejszym wieku dzieci te przysparzają o wiele więcej problemów wychowawczych niż ich rówieśnicy poczęci naturalnie[12].

 

W dyskusji toczącej się obecnie w Polsce nt. in vitro czę­sto słyszy się wypowiedzi lekarzy prowadzących kliniki „leczenia niepłodności”, którzy autorytatyw­nie stwierdzają, że dzieci poczęte metoda in vitro są tak samo zdrowe jak pozostałe, a ich gabinety pełne są zdjęć roześmianych bobasów trzymanych przez „szczęśliwych” rodziców. Jednak badania i argumenty medyczne przytoczone powyżej mówią coś wręcz przeciwnego.

W USA, gdzie rodzi się najwięcej dzieci metodą in vitro, lekarze mają obo­wiązek poinformować przyszłych rodziców decydujących się na rozpoczęcie procedury sztucz­nego zapłodnienia o istniejącym ryzyku, jakie niesie ona dla zdrowia dziecka i matki. W Polsce takiego obowiązku nie ma, a wręcz przeciwnie robi się wszystko, aby to ryzyko zbagatelizować.

Tak jak wspomniałem na początku swoją argumentację przeciwko procedurom in vitro oparłem tylko i wyłącznie na argumentach medycznych nie uciekałem się do argumentacji etyczno-moralnej. Sądzę, że argumenty te są na tyle przekonujące, że powinny dać do myślenia tym, którzy z niedowierzaniem odnoszą się do argumentów etyków i moralistów. Powinny one przede wszystkim skłonić do myślenia rządzących naszym krajem, w tym także p. Prezydenta, czy nasze państwo stać na: najpierw refundowanie kosztownej, zawodnej i nieetycznej procedury, a potem na leczenie i utrzymywanie potencjalnych inwalidów, którzy urodzą się w jej wyniku? Czy naprawdę jesteśmy, aż tak bogaci, aby marnować publiczne pieniądze, jeśli brakuje ich na utrzymanie szpitali i placówek zdrowia?

dk. dr Jacek Jan Pawłowicz



[1] Zob. R. Jackson, K. Gibson, Y. Wu, M. Croughan, Perinatal Outcomes in Singletons Following In Vitro Fertilization: A Meta-Analysis, Obstetrics&Gynecology, Vol. 103, no 3, March 2004; C. Olson, K. Keppler-Noreuil, P. Romitti, W. Budelier, G. Ryan, A. Sparks, B. Van Yoorhis, In vitro fertilization is associated with an increase in major birth detects, Fertilityand Sterility, Vol. 84, No. 5, Nov 2005; E. Hage, et al., The risk of neuro-orthopaedic malformations following in-vitro fertilization, Journal of Pediatrie Orthopaedics B., 15 (3): 229-232, May 2006; J. Wolski, In vitro a nadzieje i zagrożenia współczesnej rodziny, “Teologia i Moralność” 4(2008), s. 128-131.

[2] Pisałem na ten temat: Biznes in vitro (1), „Nasz Dziennik” , sobota-niedziela, 27-28 lutego 2010, Nr 49 (3675) i Biznes in vitro kontra moralność i prawo (2) „Nasz Dziennik” , wtorek, 2 marca 2010, Nr 51 (3677).

[3] In vitro szkodzi matce, jej dziecku i sprzyja inwalidztwu, „Sprawy Rodzinne” 90/2/2010, s. 160.

[4] M. Hansen, C. Bower, E. Milne, N. Klerk, J. Kurinczuk, Assisted reproductive technique and the risk of birth defects a systematic reyiew, Human Reproduction Vol. 20, No.2, pp. 328-338, 2005.

[5] Zob. B. Kastory, Probówki Pandory, „Newsweek”, nr 32, z dnia 08.08.2004, s. 48.

[6] Zob. R. Gisden, J. Trasler., D. Lucifero, M. Faddy, Rare congenital disorders, imprinted genes, and Assisted reproductive technique, Lancet, Vol. 361, June 7,2003, p. 1975; I. Świderska, Dlaczego nie in vitro?, w: Bioetyka katolicka. Kościół o metodzie in vitro, 2009, s. 10.

[7] Zob. tamże; D. Hvidtjern, J. Grove, D. Schnedel, M. Vaeth, E. Ernst, L. Nielsen, P. Thorsen, Cerebral palsy among children born after In vitro fertilization: the role ofpreterm delivery a population based, cohort study, Pediatrics, Vol. 118, Number 2, August 2006.

[8] Por. I. Świderska, Dlaczego nie in vitro?, art. cyt., s. 9-10.

[9] Por. B. Kastory, Probówki Pandory, art. cyt., s. 48; zob. także: L.A. Schieve, S.F. Maeikle, C. Ferre et al., Lowand very Iow birth weight in infants conceived with the use of assisted reproductive technology, N Engl J Med. 2002; 346: s. 731-37; L. Kelly-Vance, K. Anthis, Needelman, Assisted reproduction versus Spontaneus Conception: A Comparison of the Developmental Outcomes in Twins, The Journal of Genetic Psychology; 2004,165(2), s. 157-167; zob. także: I. Świderska, Dlaczego nie in vitro?, art. cyt., s. 9.

[10] Zob. C. Olson, K. Keppler-Noreuil, P. Romitti, W. Budelier, G. Ryan, A. Sparks, B. Van Yoorhis, In vitro fertilization is associated with an increase in major birth detects, art. cyt.

[11] Zob. D. Hvidtjern, J. Grove, D. Schnedel, M. Vaeth, E. Ernst, L. Nielsen, P. Thorsen, Cerebral palsy among children born after In vitro fertilization…, art. cyt.

[12] L. Kelly-Vance, K. Anthis, Needelman, Assisted reproduction versus Spontaneus Conception…, art. cyt.