O prostytucji inaczej

 

          W czasie mojej pracy duszpasterskiej na Ukrainie, jadąc autobusem do jednej z naszych parafii spotkałem młodą kobietę. Gdy owa kobieta zrozumiała, że ma do czynienia z osobą duchowną zaczęła opowiadać o swoim życiu. Okazało się, że jako bardzo młoda dziewczyna poślubiła mężczyznę, który niedługo po ślubie okazał się prawdziwym potworem, który pod wpływem alkoholu wielokrotnie bił ją i gwałcił. Opowiadała o nocach spędzonych wraz dziećmi u znajomych, w piwnicach, na dworcu kolejowym, o lękach o życie swoje i swoich dzieci, o głodzie i strachu. Historia, jak wiele innych, które można spotkać także i w polskich rodzinach. Jednak to nie był koniec opowiadania. Po pewnym czasie, ktoś tej kobiecie zaproponował pracę w Polsce. Oddała dzieci (trójkę) pod opiekę swojej matki i z nadzieją wyjechała do „Eldorado”. Na miejscu przekonała się, że zamiast pracy jako pomoc domowa została zwabiona do „agencji towarzyskiej”. Odebrano jej paszport i zmuszono do prostytucji. Po dwu latach w końcu „usamodzielniła się” i zaczęła zarabiać na własny rachunek oddając 25% „opiekunowi”. Za zarobione pieniądze kupiła mieszkanie, dzieci posłała do szkoły. Jeszcze pół roku -  mówiła – i z tym skończę, bo nie mogę dalej tak żyć, co powiedzą dzieci jak się dowiedzą, ale przecież to dla nich.

          Opisana wyżej sytuacja oraz konferencja zorganizowana przez Papieską Radę ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących, jaka odbyła się w czerwcu 2005 roku w Watykanie, a która była poświęcona walce z prostytucją, stały się motywem do napisania tego artykułu i głębszej refleksji nad „najstarszym zawodem świata”, jak zwykło się „z przymrużeniem oka” nazywać prostytucję. Opinia publiczna odpowiedzialnością za zło, jakie niesie ze sobą prostytucja zwykła obarczać tylko tę osobę, która oddaje się prostytucji. A co z odpowiedzialnością moralną drugiej strony, która korzysta z usług prostytutki? Przyglądnijmy się temu problemowi właśnie od tej strony.

         

1. Problem prostytucji w nauczaniu Kościoła

 

          W Ewangelii św. Jana znajdujemy opis jak do Chrystusa przyprowadzono kobietę pochwyconą na nierządzie (por. J 8,3-11). Chrystus nie potępia tej kobiety jedynie napomina więcej nie grzesz. Zaś swoimi słowami: kto z was jest bez grzechu niech pierwszy żuci kamień wywołuje świadomość grzechu, budzi sumienie u mężczyzn, którzy tę kobietę do niego przyprowadzili. Jezus zdaje się mówić oskarżycielom: czyż ta kobieta wraz ze swoim grzechem nie jest równocześnie i przede wszystkim potwierdzeniem waszych przestępstw, waszej „męskiej” niesprawiedliwości, waszych nadużyć?[1] Jakże często kobieta – jak pisał Sługa Boży Jan Paweł II - jest pozostawiona samotnie pod pręgierzem opinii ze „swoim grzechem”, podczas gdy za tym „jej” grzechem kryje się mężczyzna jako grzesznik, winny „grzechu cudzego”, co więcej, jako zań odpowiedzialny. Jednakże jego grzech uchodzi uwagi, zostaje zamilczany: zdaje się nie ponosić odpowiedzialności za „grzech cudzy”! Czasem staje się on wręcz oskarżycielem, jak w wypadku opisanym, niepomny swego własnego grzechu. Ileż razy w sposób podobny kobieta płaci za swój grzech (może nawet i ona winna jest niekiedy grzechu mężczyzny jako „grzechu cudzego”) — płaci jednak ona sama i płaci samotnie![2]

          Papież w ten sposób nie pomniejsza bynajmniej ciężaru zła moralnego, jaki niesie ze sobą grzech prostytucji, a jedynie przesuwa akcent. Prostytucja jak czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego zawsze narusza godność osoby, która oddaje się prostytucji, stając się przedmiotem przyjemności cielesnej kogoś drugiego. Jednak również i ten, kto płaci za usługi prostytutki, grzeszy ciężko przeciw sobie samemu, bo niszczy czystość, do której zobowiązuje go chrzest, i znieważa swoje ciało, świątynię Ducha Świętego (Por. 1 Kor 6, 15-20). I choć oddawanie się prostytucji jest zawsze grzechem ciężkim, to jednak istnieją takie sytuacje jak: nędza, szantaż i presja społeczna, które mogą zmniejszyć odpowiedzialność za winę[3].

Kościół zawsze mocno akcentował w swoim nauczaniu, że wszystko, co ubliża godności ludzkiej, jak (…) prostytucja, handel kobietami i młodzieżą; (…) wszystkie te i tym podobne sprawy i praktyki są czymś haniebnym; zakażając cywilizację ludzką, bardziej hańbą tych, którzy się ich dopuszczają, niż tych, którzy doznają krzywdy, i są jak najbardziej sprzeczne z czcią należną Stwórcy[4].

Sługa Boży Jan Paweł II w swoim Liście do kobiet A CIASCUNA DI VOI z okazji IV Światowej Konferencji poświęconej kobiecie, jaka odbyła się w Pekinie 1995 r. pisząc o nadużyciach popełnianych wobec kobiet w dziedzinie seksualnej napominał, że na progu trzeciego milenium społeczność międzynarodowa nie można w obliczu tego zjawiska pozostać bierna i niewrażliwa. Nadszedł czas – pisał – by z całą mocą potępić — stwarzając odpowiednie środki obrony prawnej — różne formy przemocy seksualnej, której ofiarą padają często kobiety. W imię poszanowania osoby ludzkiej musimy również demaskować rozpowszechnianie kultury hedonistycznej i komercyjnej, która skłania do nadużyć w dziedzinie seksualnej, wciągając nawet bardzo młode dziewczęta w kręgi moralnego zepsucia i prostytucji[5]. Zaś w Posynodalnej Adhortacji Apostolskiej  Christifideles laici mówiąc o powołaniu i zdaniach świeckich w Kościele z mocą podkreślił, że Kościół nigdy nie skapitulował w obliczu wszelkiego rodzaju gwałtu nieustannie zadawanego przysługującemu każdej osobie ludzkiej prawu do życia, tak przez poszczególne jednostki, jak i przez samą władzę[6]. 

Z cytowanych dokumentów jasno wynika, że Kościół w równej mierze jest zatroskany zarówno o te osoby, które oddają się prostytucji jak i o te, które z oferowanych „usług” korzystają. Należy podkreślić to, że obie strony dopuszczają się czynu, który jest sprzeczny z posiadaną przez nich godnością osoby ludzkiej i choć ciężar odpowiedzialności za winę nie zawsze jest rozłożony równomiernie tym nie mniej samo oferowanie usług seksualnych, jak i z nich korzystanie pozostaje grzechem śmiertelnym.

 

2. Przyczyny „popytu” na prostytucję

 

Niewątpliwie główną odpowiedzialność za prostytucję ponoszą mężczyźni, którzy korzystają z seksbiznesu, choć nie można także pominąć zjawiska męskiej prostytucji, z której korzystają kobiety. Jednak ten drugi „rodzaj” prostytucji wydaje się być zjawiskiem marginalnym. Zgodnie więc z założeniami tego artykułu zapytajmy o przyczyny ciągle niesłabnącego, a nawet wzmagającego się „popytu” na prostytucję.

Z badań przeprowadzonych przed wspomnianą konferencją watykańską wynika, że wielu mężczyzn – „klientów” prostytutek jest uzależnionych, czy wręcz zniewolonych korzystaniem z ich usług. Przedział wiekowy tej „klienteli” jest zróżnicowany. Przeważają czterdziestolatkowie, jednak wzrasta liczba młodych ludzi. Badania wykazały, że zmieniły się również preferencje seksualne mężczyzn. Jeśli dawniej większość z nich w kontakcie z prostytutką pragnęła jedynie wyżyć się seksualnie, to dziś akcent przesunął się w kierunku chęci zdominowania, zniewolenia kobiety, aby w ten sposób osiągnąć satysfakcję seksualną. To przesunięcie akcentu jest spowodowane tym, że w relacjach społecznych, rodzinnych i interpersonalnych doświadczają oni utraty władzy i męskości. Nie czują się respektowani i szanowani. Tymczasem nad prostytutką, za odpowiednią kwotę mogą przez określony czas całkowicie dominować. Jednak taki sposób zaspokojenia ich potrzeb seksualnych wcale nie rozwiązuje ich problemów spowodowanych samotnością, frustracją czy brakiem autentycznych relacji międzyludzkich. Nie tylko ich nie rozwiązuje, ale nawet je pogłębia. Z jednej, zatem strony „klientom” prostytutek należy się społeczna dezaprobata i konsekwencje karne, z drugiej jednak potrzebują oni pomocy w rozwiązywaniu ich najgłębszych problemów[7].

Siostra Michelle Lopez ze Zgromadzenia Dobrego Pasterza, założycielka Centrum Źródła Życia dla prostytutek i ich dzieci w Tajlandii uczestniczka konferencji powiedziała, że jej centrum stara się pomagać również mężczyznom korzystającym z prostytucji: uzmysłowić im, że degradują w sobie człowieczeństwo. Skąd jednak bierze się u mężczyzn owa niezdrowa chęć dominacji? W większości wypadków jest tak, że owa chęć dominowania zaczyna się w środowisku rodzinnego domu, gdzie zabrakło równości płci. Rodzina jest pierwszym miejscem, gdzie dzieci uczą się praw cywilnych i wolności, wartości i zdrowych relacji. Jeśli te sprawy mają się źle w rodzinie lub, jeśli jej męscy członkowie mogą sobie pozwalać na wszystko, czego zapragną, wówczas tego typu wzorce są powielane w ich dorosłym życiu[8].

Inną przyczyną wspomnianej chęci dominacji mężczyzny, może być również rewolucja obyczajowa, jaka dokonała się ostatnich czasach w społeczeństwach, przejawiająca się w zmianie modelu rodziny i roli kobiety. W znacznym stopniu przyczyniły się do tego same kobiety zrzeszone w różnego rodzaju ruchach feministycznych. Ruchy te głosząc wyzwolenie i pełnouprawnienie kobiet (niewątpliwie słuszne i godne pochwały) w swoich żądaniach i głoszonych hasłach posunęły się za daleko i same zniszczyły harmonię równości płci zwracając się tym samym przeciwko mężczyznom i czyniąc ich odpowiedzialnymi za całe zło świata, a tym samym widząc w nich zagrożenie dla swoich praw. Czy nie wydaje się dziwnym, że w mediach ciągle słyszy się o prawach kobiet, prawie matki, a nie ma mowy o prawach mężczyzn, czy prawie ojca? Zatarty został obraz kobiety – matki, żony, dbającej o ciepło domowego ogniska, a lansuje się model kobiety niezależnej, silnej, której mężczyzna nie jest do niczego potrzebny, bo nawet wtedy, gdy zdecyduje się ona mieć dziecko, to pójdzie do banku spermy, kupi nasienie i przez lekarza (dodajmy lekarkę, aby do końca wyeliminować czynnik męski) zostanie sztucznie zapłodniona i otrzyma to, co chciała. Tak „wyzwolona kobieta”, gdy nawet zdecyduje się wejść w związek małżeński swojego małżonka będzie traktować przedmiotowo, instrumentalnie podkreślając na każdym kroku swoją niezależność i swobodę. Coraz częstsze są przypadki, że to mąż bierze urlop macierzyński, czy raczej w tym przypadku urlop ojcowski, aby móc się opiekować potomstwem, bo żona nie chce narażać na szwank swojej kariery i nie ma zamiaru „utonąć w morzu pieluch i stać się kurą domową”. Czy w takim przypadku może dziwić fakt, że traktowany w ten sposób mężczyzna szuka jakiejś namiastki spełnienia swojej męskości w chęci perwersyjnej dominacji nad opłaconą prostytutką nawet za cenę degradacji swojego człowieczeństwa? Oczywiście, i to należy podkreślić, że nawet tak skrajne przypadki poniżania godności mężczyzny nie usprawiedliwiają go i nie dają mu „zielonego światła” do tego, aby stał się on stałym bywalcem domów publicznych. Jednak takie sytuacje dają wiele do myślenia i skłaniają do poszukiwania przyczyn takiego stanu rzeczy oraz demaskowania skutków źle pojętej wolności głoszonej przez skrajne ruchy feministyczne.

 

Naiwnym byłby ten, kto by sądził, że można całkowicie i kompleksowo rozwiązać problem prostytucji jedynie przy pomocy ustaw i zakazów. Taka droga rozwiązań prawnych jak choćby przyjęta przez Szwecję gdzie od 1999 roku obowiązuje zakaz „kupowania usług seksualnych”, czy postępowanie policji w Chicago, która zamieszcza w Internecie fotografie przyłapanych klientów prostytutek, zmniejszyła rozmiary problemu, ale nie zlikwidowała go całkowicie. Może właściwszym rozwiązaniem byłoby eliminowanie przyczyn, które skłaniają młodą dziewczynę do wyjścia „na ulicę” lub sytuacji sprzyjających powstawaniu frustracji i poczucia niedowartościowania u współczesnych mężczyzn? A może opracować i wcielić w życie takie ustawodawstwo, które rzeczywiście zapewni pełne równouprawnienie mężczyzn i kobiet przy pełnym poszanowaniu ich odmienności i praw? Lub może po prostu takie, gdzie mężczyzna będzie mógł się czuć w pełni mężczyzną, głową rodziny mogącą zapewnić jej spokojną egzystencję,  a kobieta w pełni kobietą, szanowaną i adorowaną w pięknie swej kobiecości?

Czy jest to utopia? Nie! Pod warunkiem, że przestaniemy w końcu poprawiać dzieło stwórcze Pana Boga!

 

 

dk. Jacek Pawłowicz

Żytomierz


 

[1] Mulieris dignitatem, 14.

[2] Tamże.

[3] KKK 2355  

[4] KDK 27.

[5] Jan Paweł II, List do kobiet A CIASCUNA DI VOI, Watykan 29 czerwca 1995 r., 5.

[6] CHL 38.

[7] Zob. A. Stopka, Niewolnicy płatnego seksu, Gość Niedzielny 2005, nr 31, s. 23.

[8] Zob. J. Majewski, Piekło kobiet. Watykańska konferencja o prostytucji, Tygodnik Powszechny 2005, nr 27(2921), s. 3.